Pewnego pięknego dnia a dokładnie 13 w piątek (gdy szkoła pachniała sprawdzianem, a my pachnieliśmy... nadzieją na przygodę) wybraliśmy się całą klasą do kina w Miejskim Centrum Kultury. Ale nie był to zwykły seans z popcornem i ciszą przed ekranem. O nie! Czekała na nas prawdziwa filmowa wyprawa w głąb tajemniczego świata kina.
Naszym przewodnikiem po tej magicznej krainie był tata Jasia – człowiek, który zna kino jak własną kieszeń (a może nawet lepiej). Zabrał nas w zakamarki, gdzie zwykły widz nigdy nie zagląda – widzieliśmy rzutniki, taśmy, guziczki, kabelki i inne cuda techniki. Dowiedzieliśmy się, jak kiedyś filmy strzelały klatka po klatce, a jak dziś elegancko suną po ekranie w cyfrowym stylu.
Byliśmy trochę jak mali odkrywcy i trochę jak zagubieni w labiryncie popcornu, ale wszystko stało się jasne, gdy... usiedliśmy w fotelach i rozpoczął się seans. Obejrzeliśmy Przygody dziesięciu skarpetek – i to nie byle jakich! Te skarpetki miały więcej osobowości niż niejeden bohater filmu akcji. Było śmiesznie, dziwnie, wzruszająco i bardzo… skarpetkowo.
Podsumowując: wycieczka była super, skarpetki nas rozbawiły, tata Jasia to bohater, a my zrozumieliśmy, że kino to nie tylko ekran, ale cała armia czarów ukryta za kulisami!
A na koniec były loooody w cudownej Ambrozji.
Renata Pela